Zbigniew Kączkowski, prof. dr inż.
Splecione wojenne losy rodziny:
„Marsz śmierci” zaprowadził Zbigniewa Kączkowskiego do KL Ravensbrück a Stefania Łazarska, Jego Ciotka trafiła do KL Ravensbrück z Powstania Warszawskiego
„Dnia 1 kwietnia 1945 roku [w Dorze] otrzymaliśmy: każdy po pół bochenka chleba oraz po puszce konserw mięsnych na czterech i zostaliśmy załadowani do zamkniętych wagonów towarowych. W czasie trwającej ponad 10 dni tułaczce po Niemczech nie otrzymywaliśmy pożywienia, w związku z czym spora część więźniów umarła. Wreszcie dotarliśmy do Ravensbrück. Z pisma Internationaler Suchdienst, Arolsen z dnia 1 lipca 1970 r. dowiedziałem się, że otrzymałem tam numer obozowy 14298, chociaż na miejscu nikt mnie o tym nie poinformował. Wydano nam tam paczki żywnościowe Czerwonego Krzyża, które niestety też przyczyniły się do śmierci pewnej liczby więźniów, którzy po długiej głodówce zbyt łapczywie rzucili się na jedzenie. Po paru dniach zostałem skierowany do robót ziemnych przy budowie głębokich wykopów, mających prawdopodobnie służyć jako zapory przeciw- czołgowe.
Dnia 30 kwietnia 1945 roku nastąpiła ewakuacja obozu. W nocy z 1 na 2 maja wraz z kilkoma kolegami uciekłem z transportu i w południe 2 maja znalazłem się już na terenie opanowanym przez wojska radzieckie. 15 maja 1945 roku dotarłem do Warszawy i odnalazłem część swojej rodziny.”
Dodać muszę, że od 1941 roku, w związku z wpadką jednego z młodocianych członków mojej drużyny „Szarych Szeregów” (tajnego harcerstwa), byłem poszukiwany przez Gestapo. Dlatego komórka AK, zajmująca się podrabianiem dokumentów, zaopatrzyła mnie w fałszywą „kennkartę”. Zostałem więc aresztowany jako Zbigniew Kaczanowski ur. w 1919 roku w Żytomierzu i pod tym nazwiskiem do kończ wojny byłem notowany we wszelkich dokumentach więziennych i obozowych.
Co się tyczy mojej ciotki, Stefanii Łazarskiej, ur. około 1890 roku w Krakowie, to trafiła ona do Ravensbrück z Powstania Warszawskiego, a po wyzwoleniu obozu znalazła się w strefie zajętej przez zachodnich aliantów. Dowiedziawszy się, że jej mąż, Tadeusz, nie dożył końca wojny, wstąpiła w Paryżu do klasztoru, w którym – jako artystka malarka – do końca życia malowała obrazy o treści sakralnej.
Zbigniew Kączkowski